Witam Was Wszystkich serdecznie w tym wyjątkowym, bo przedświątecznym odcinku. Opowiem dzisiaj jedną z historii, która wydarzyła się w przychodni właśnie w okolicy Świąt Bożego Narodzenia. Poruszymy też związany z nią temat hipotermii i coraz niższych temperatur na zewnątrz.
Posłuchaj w formie podcastu!
Końcówka grudnia 2018 roku. Przychodnia w Kętach - kilkupiętrowy budynek utopiony w płatkach śniegu, ledwo widoczny za zimową mżawką. Temperatury dochodziły wówczas do minus dwudziestu stopni Celsjusza a szczelne opatulenie się najcieplejszymi ciuchami nie dawało wcale efektu dostatecznego ciepła. Poniedziałek - najbardziej obłożony grafik w całym tygodniu, obfitujący w pacjentów którzy czekali ze swoimi dolegliwościami przez cały weekend. Przychodnie zdrowia w Polsce otwarte są od 8:00 do 18:00 ale lekarze zazwyczaj przyjmują albo rano czyli 8:00 - 13:00, albo po południu, czyli 13:00 - 18:00. Akurat w dniu, o którym Wam opowiadam, byłem wyjątkowo rozpisany od 8:00 do 18:00 z jedną półgodzinną przerwą, ponieważ kolega poprosił mnie o zastępstwo w godzinach popołudniowych.
Wstając rano do pracy odrobinę za późno, zauważyłem, że przez noc zrobiła się gruba warstwa śniegu. Zamiast więc zjeść śniadanie szybko zabrałem się za odśnieżanie auta. "No fajnie, ale hipoglikemii w pracy nie chcesz doświadczyć, zwłaszcza że pracujesz dzisiaj dłużej" - skarciłem samego siebie. Zrobiłem więc na szybko dwie kanapki z szynką i żółtym serem, zapakowałem w papier śniadaniowy i pobiegłem do auta, ledwo widząc swoje ręce przez słup padającego śniegu. Szkoda, że nie wrzuciłem chociaż jakiegoś ogórka albo pomidora do tych kanapek - pomyślałem i pomknąłem w kierunku przychodni. Ten tekst miał do mnie wrócić 10 godzin później.
Kiedy dojechałem na miejsce, po szybkim rozruchu komputera i przygotowaniu mocnej kawy, rozpocząłem sprawnie przyjmować pacjentów. Bóle kręgosłupa, rozchwiane cukrzyce, zapalenia płuc czy wszelkiej maści zaburzenia rytmu serca - dzień jak co dzień. W takim zwyczajnym tempie poruszałem się do godziny 17:30. "Mam szczęście, bo chyba skończę pół godziny wcześniej - chyba nikogo już nie ma!" - powiedziałem do siebie. Przeciągnąłem się , zacząłem sprzątać swoje biurko, chować do torby pieczątkę, długopis… i wtedy właśnie ktoś zapukał do drzwi.
- Dzień dobry, czy można wejść? - zapytał szczupły mężczyzna koło pięćdziesiątki ubrany w brudny płaszcz, rękawiczki bez palców, czapkę która miała chyba z tysiąc lat i adidasy. Przypomnę, że w tym dniu temperatura wynosiła w najbardziej ekstremalnych momentach do minus 20 stopni.
- A jak się pan nazywa? - zapytałem, będąc pewnym, że według systemu komputerowego nie miałem zarejestrowanego o tej godzinie już żadnego pacjenta - pewnie zarejestrował się przed chwilą - mruknąłem do siebie. Cóż, przychodnia otwarta jest do 18:00, więc miał do tego pełne prawo.
- Krzysztof chmura. (Oczywiście na potrzeby artykułu te personalia są zmyślone)
Cóż, panie Chmura, nie widzę pana w systemie. Czy rejestrował się pan przed chwilą? - zapytałem.
- Nie… Ale ja się w ogóle nie rejestrowałem, proszę pana. Nawet jeśli bym się chciał zarejestrować, to i tak by to nic nie dało, bo nie mam ubezpieczenia.
- Hm... Kapuję. Czyli chce pan, żebym pana przyjął mimo braku ubezpieczenia zdrowotnego. Ale czy zdaje pan sobie sprawę, że ciężko będzie nam wystawić jakikolwiek dokument, czyli na przykład receptę, skierowanie, i tak dalej? Pomijam fakt, że teoretycznie mogę to zrobić tylko w sytuacjach bezpośredniego zagrożenia życia.
- Ale… Ja tak naprawdę nie chce pana prosić, żeby mnie pan przyjął. W sumie to nie chce pana o nic prosić. A w ogóle to fajnie, że jest pan lekarzem, ale nie myślałem, że kogoś na górze tu spotkam.
Byłem trochę zbity z tropu, ale nie takie rozmowy już w życiu prowadziłem. No dobra, drążymy temat dalej. -
- Yyy. Jednak nie rozumiem. A o czym pan w takim razie myślał?
- Wie pan co, myślałem tylko o tym, że jest tak zajeeeeebiścieeee zimno na zewnątrz, a ja w sumie jestem bezdomny. Zobaczyłem otwarty budynek, więc pomyślałem, że wejdę i się ogrzeję.
- No ale przyszedł pan do mojego gabinetu. Niełatwo do mnie trafić, przyjmuję w końcu na trzecim piętrze. Skąd pan wiedział jak tu wejść?
- Nie wiedziałem… po prostu poszedłem na najwyższe piętro, licząc, że może znajdę jakąś wolną leżankę, na której przeżyję do rana i z której nikt mnie nie wywali.
Tutaj zrobimy mały przerywnik wyjaśniający dwie kwestie. Po pierwsze, naprawdę ciężko było dostać się na najwyższe piętro niezauważonym przez inny personel. A przecież, gdyby ktoś go zobaczył, to by dał mi znać. Tak więc nasz bohater albo poruszał się zwinnie jak pantera, albo był duchem. Po drugie, podczas naszej rozmowy w ogóle nie czułem od niego woni alkoholu - a założę się, że sobie o tym pomyśleliście.
- No to ciekawa historia - stwierdziłem już totalnie zaskoczony. - Zaraz panu coś zorganizuję do przenocowania, ale nie będzie to leżanka w przychodni, bo z całym szacunkiem, ale przychodnia to nie przytułek.
Zadzwoniłem ze swojego gabinetowego telefonu do rejestracji, prosząc o zorganizowanie miejsca noclegowego w ośrodku dla bezdomnych dla naszego delikwenta. Po kilku minutach czekania otrzymałem zwrotną informację, że znaleziono mu miejsce w noclegowni. Co więcej, nasz kierowca z transportu sanitarnego zdecydował się go tam bezpłatnie zawieźć.
- Bardzo dziękuję za okazaną pomoc - powiedział na koniec nasz pacjent, który de facto pacjentem nie był. - Dużo to dla mnie znaczy. Jestem panu bardzo wdzięczny.
- Nie no, nie ma sprawy. I tak już kończyłem, więc mogliśmy sobie porozmawiać - odpowiedziałem.
- Bardzo dziękuję jeszcze raz. A czy mogę mieć do pana jedno pytanie? - spytał już stojąc w progu drzwi.
- Pewnie, śmiało.
- A czy ma pan może dwa złote?…..
No i wtedy po prostu mocno buchnąłem śmiechem. "Ciężko zmienić pewne przyzwyczajenia" - pomyślałem.
- No wie pan co, nie mam przy sobie absolutnie żadnej gotówki (co akurat było prawdą). Natomiast mam dwie kanapki, które przez cały dzień na mnie czekały, jedną muszę zjeść natychmiast, bo inaczej pan będzie mnie ratował. Ale drugą chętnie się podzielę.
Krzysztof wyciągnął rękę po kanapkę, podziękował i zaczął wcinać.
- Super ta kanapka, no naprawdę. Szkoda, że nie było tu tylko jakiegoś ogórka albo pomidora… - Rzekł uśmiechnięty bohater naszej opowiastki. - Wesołych Świąt, doktorze.
Ta historia jest dobrą bazą do opowiedzenia Wam teraz najważniejszych rzeczy dotyczących hipotermii.
Hipotermia to stan, w którym wewnętrzna (głęboka) temperatura ciała (mierzona w odbycie, przełyku, bądź specjalnym termometrem na błonie bębenkowej) wynosi poniżej 35°C. Najczęstsza przyczyna tego stanu to przebywanie przez dłuższy czas w warunkach sprzyjających utracie ciepła (nawet krótkotrwałe zanurzenie w zimnej wodzie, niska temperatura powietrza plus silny wiatr, niewystarczająco chroniące lub przemoczone ubranie).
Mamy 5 stadiów hipotermii - pierwsze, w którym pacjent jest w pełni przytomny, a jego temperatura głęboka mieści się w przedziale 32 - 35 stopni Celsjusza. Ostatnie, piąte stadium, oznacza zgon z wychłodzenia.
Pamiętajcie, że osób zagrożonych hipotermią w Waszym otoczeniu jest więcej, niż mogłoby się wydawać. Poza bezdomnymi pamiętajmy o seniorach z demencją, którzy często zapominają drogi powrotnej do swojego domu i nieadekwatnie się ubierają. Przy okazji mają małą masę mięśniową, co dodatkowo sprawia, że mniej efektywnie ogrzewają się poprzez drżenia mięśniowe. Zwracajcie uwagę na starsze osoby, które w trakcie mroźnego dnia wychodzą ubrane na przykład w pantofle. Mogą potrzebować pomocy, nie artykułując tego same z siebie, czasem wystarczy więc grzeczne pytanie - "czy mogę pani pomóc?" Niekoniecznie musicie widzieć chorą psychicznie osobę, może to być po prostu splątany senior, który zaraz wejdzie w kolejne stadia hipotermii. Zagrożone są również niemowlęta i małe dzieci z dwóch powodów: pierwszy jest taki jak przy seniorach, czyli mała masa mięśniowa, drugi to jeszcze brak całkowicie wytworzonych mechanizmów kontrolujących termoregulację.
Każdy z Was słyszał pewnie o nieszczęśliwych zgonach dzieci pozostawionych przez dorosłych nieumyślnie na upale w samochodzie. Czujność i obserwacja innych aut nie zaszkodzi jednak również zimą, bo, jak już wiecie, zimno również łatwiej zabija właśnie małych pacjentów.
Teraz omówmy kilka grup osób zagrożonych hipotermią z powodu różnych schorzeń. Uszkodzenia nerwów w przebiegu cukrzycy (czyli tzw. neuropatia cukrzycowa) prowadzą do upośledzenia czynności autonomicznych, czego objawem może być m. in. zmniejszona tolerancja na zimno. Niedobór tyroksyny w niedoczynności tarczycy wiąże się natomiast ze spowolnieniem metabolizmu. W konsekwencji organizm nie jest w stanie wytworzyć wystarczającej ilości ciepła.
Na hipotermię narażone są także osoby zmagające się z niedowagą. Tkanka tłuszczowa odpowiada za izolację organizmu. Jeżeli jest jej zbyt mało, organizm nie jest w stanie utrzymać odpowiedniej temperatury ciała. Zwiększoną wrażliwość na chłód odczuwają również osoby cierpiące na niedokrwistość. W przebiegu anemii (to synonim niedokrwistości) dochodzi bowiem do spadku liczby czerwonych krwinek, które dostarczają tlen i składniki odżywcze do poszczególnych narządów. Tym samym odpowiadają za utrzymanie prawidłowej temperatury ciała.
Obniżona tolerancja na niskie temperatury może mieć oprócz tego związek ze stresem, przepracowaniem, czy brakiem snu. Zmęczenie i niewyspanie przyczyniają się do spadku aktywności podwzgórza które odpowiada za regulowanie temperatury naszego ciała. Nadwrażliwość na zimno może wynikać również z przyjmowania niektórych leków, m. in. beta-blokerów, interferonu, czy doustnych środków antykoncepcyjnych. Na hipotermię narażone są także osoby, które zatruły się talem czy ołowiem.
Wychłodzenia organizmu szczególnie często doświadczają osoby nadużywające alkoholu. Pamiętajcie przy okazji, że podawanie np. grzańca koledze, który przed chwilą wpadł do wody i teraz chce się szybko rozgrzać nie jest dobrym pomysłem. Alkohol poszerza naczynia krwionośne, co dodatkowo przyspiesza utratę ciepła, więc bardziej szkodzi, zamiast pomagać. Przy okazji warto wspomnieć, że przyjmowanie zbyt dużych ilości alkoholu zaburza pracę wątroby, która to odpowiada za regulację temperatury naszego organizmu. Natomiast palenie papierosów może przyczynić się do nasilenia skutków hipotermii z innej strony. Otóż pod wpływem nikotyny dochodzi do zwężenia naczyń krwionośnych, czego niefajnym skutkiem są zaburzenia ukrwienia m. in. stóp i rąk.
Pierwszymi objawami wychłodzenia są dreszcze. To sygnał, że powinniscie szukać miejsca, gdzie możecie się ogrzać, bądź założyć kolejne warstwy odzieży. Kiedy oprócz dreszczy występuje jeszcze drżenie mięśni, osłabienie, zawroty głowy i dezorientacja – macie do czynienia z łagodną hipotermią (temperatura ciała spada do 35, 34 stopni Celsjusza). Wtedy jeszcze jesteście w stanie samodzielnie podjąć działania, by się ogrzać. Należą do nich:
zapobieganie dalszej utracie ciepła, czyli przerwanie narażenia na chłód przez np. wejście do ciepłego pomieszczenia,
uzupełnianie niedobory płynowe i kaloryczne (tylko jeśli poszkodowany jest w stanie bezpiecznie przełykać), batonik lub mały sok pomarańczowy zawsze się przyda,
ogrzanie poszkodowanego pracą jego mięśni (aktywność fizyczna) – jeśli poszkodowany nie ma urazów i może się poruszać,
termoizolowanie – jeśli poszkodowany nie może się poruszać, należy szczelnie i wielowarstwowo go okryć,
zdjęcie mokrych ubrań. Mokre ubrania to beznadziejna sprawa - pomyślcie, że woda przewodzi ciepło 20 razy szybciej niż powietrze, ale nie rozbierajcie naszego pacjenta z nich, jeśli nie macie innych suchych na zmianę. Lepsze mokre ciuchy niż żadne.
Jest jeszcze coś superważnego, co musicie mieć w swoich apteczkach domowych i samochodowych, a na zimę nawet w podręcznym plecaku czy torebce, bo zajmuje naprawdę mało miejsca. Domyślacie się, o co chodzi? Jasne, mowa oczywiście o folii NRC, czyli specjalnej folii izolacyjnej która dobrze znana jest wszystkim medykom, podróżnikom i fanom survivalu. Jeśli nie wiecie, o co chodzi, to przypomnijcie sobie pierwszy z brzegu film - bohaterowie, którzy po serii eksplozji i strzelanin lądują w karetce zawsze są przykrywani na ekranie właśnie folią NRC. Z jednej strony jest ona srebrna, z drugiej złota. Jak ktoś jest zimny, to przykrywacie go tak, aby dotykał go bardziej zimny kolor, czyli srebrny. Wówczas złota strona będzie na zewnątrz. Zapamiętajcie koniecznie tę mnemotechnikę. Powtórzmy, srebrna strona do ciała.
Gdy u poszkodowanego pojawiają się zaburzenia świadomości i ustają drżenia mięśni oznacza to przejście w stan hipotermii umiarkowanej – a później ciężkiej – więc strategia postępowania również się zmienia:
Przede wszystkim na tym poziomie wzywacie pomoc - wykręćcie 999 lub 112.
Ponadto unikajcie poruszania poszkodowanym i stosujcie pozycję leżącą (w przypadku konieczności zdjęcia mokrej odzieży lub ewakuacji, bądź ostrożny), nadal termoizolujcie (szczelnie i wielowarstwowo!), ostrożnie ogrzewacie poszkodowanego (można użyć np. chemicznych pakietów grzewczych lub termoforów, ale nie bezpośrednio na skórę). Swoją drogą, sami sprawdźcie, że takie pakiety grzewcze są naprawdę niedrogie, małe i potencjalnie bardzo przydatne, więc może warto sprawić taki prezent jakiemuś podróżnikowi, którego macie w rodzinie?
Jak może pamiętacie z artykułu o udarze cieplnym - należało powoli schładzać osobę, która go doznała. Podobnie jest z hipotermią, ale w drugą stronę. Osobę wychłodzoną należy rozgrzać powoli i stopniowo. Tak więc, jeśli planujecie wrzucić przemarzniętego nieprzytomnego delikwenta do waszej sauny, bo akurat zobaczyliście go niedaleko swojego domu z sauną i basenem, to proszę, odpuśćcie temat.
No fajnie, ale co jeśli widzicie kogoś leżącego w siarczystym mrozie, kto nie oddycha i nie ma pulsu? Łańcuch życia wygląda tutaj klasycznie, tak jak w innych przypadkach. Po sprawdzeniu przytomności, czynności życiowych wzywacie i-o i-o i przystępujecie do resuscytacji krążeniowo-oddechowej. Na marginesie dodam: Pamiętajcie, aby za szybko nie wyrokować w swoich głowach o zgonie, bo niskie temperatury spowalniają metabolizm i wszystkie, także te niekorzystne dla naszego organizmu procesy. Już nieraz zdarzyło się, że ktoś, kto doznał zatrzymania krążenia w warunkach niskich temperatur, był długotrwałe reanimowany i w końcu uzyskiwał powrót spontanicznego krążenia. Rzecz niespotykana w normalnych letnich temperaturach.
Trzymajcie się ciepło!
Comments