Bohaterem dzisiejszego odcinka będzie zuchwała bakteria Borrelia burgdorferi, która kumpluje się z kleszczami rodzaju Ixodes i jest przez nie przenoszona. Ta odkryta stosunkowo niedawno, bo w 1982 roku, bakteria powoduje chorobę, o której na pewno już usłyszeliście - czyli boreliozę. Jakie są jej objawy i kiedy jest konieczna antybiotykoterapia? Czy zawsze ugryzienie przez kleszcza oznacza zachorowanie na boreliozę? I w końcu - czy warto zbadać kleszcza, którego sobie sami wyciągniemy? Zapraszam Was serdecznie na podróż w krainę kleszczy.
Posłuchaj w formie podcastu!
Ugryzienie przez kleszcza nie zawsze oznacza chorobę. W badaniach przeprowadzonych w Niemczech na ponad 700 kleszczach wyciągniętych z ludzkiej skóry stwierdzono, że tylko 11 procent z nich było zakażonych krętkami Borrelia. Ponadto, jedynie 27% ukłuć zakażonych kleszczy powodowało chorobę u ludzi. Biorąc pod uwagę fakt, iż nie każdy kleszcz jest nosicielem krętków Borrelia i nie każdy przenosi zakażenie na człowieka, oszacowano ogólne ryzyko zachorowania na boreliozę na 4% po ugryzieniu przez tego małego dziadka. Dlatego nie stosuje się profilaktycznej antybiotykoterapii, bo tylko 4 osoby na 100 miałyby z niej korzyść, a pozostałe 96 przyjmowałyby leczenie nawet przez 28 dni - totalnie bez sensu. Załóżmy jednak przez chwilę, że mamy pecha i zachorujemy na boreliozę. Jakie będą wtedy objawy? Przede wszystkim zróżnicowane w zależności od stadium choroby. Na początku, czyli w tak zwanym stadium wczesnym ograniczonym, możemy czuć się po prostu osłabieni, mieć stan podgorączkowy czy ogólne rozbicie tak jak przy klasycznej grypie. Na tym etapie możemy zaobserwować też legendarny rumień wędrujący, który pojawi się jednak nie wcześniej niż po 7, a czasem nawet po 30 dniach od ugryzienia. Rumień zazwyczaj szybko się powiększa i ma kształt pierścienia z przejaśnieniem w środku. Klinicznie dla nas najważniejsza jest jego średnica - minimum 5 cm. Gdy zmiana jest mniejsza i nie ma charakterystycznego kształtu, to jest to najpewniej zwykły odczyn skórny po ugryzieniu przez jakiegokolwiek owada. W każdym razie, jeśli się zastanawiacie, czy to co widzicie jest rumieniem po kontakcie z kleszczem czy nie, wpadnijcie do przychodni i pokażcie się lekarzowi - będzie bezpieczniej dla Waszego zdrowia, bo zmiany nie zawsze wyglądają typowo. Musicie wiedzieć, że podstawowym kryterium rozpoznania tej choroby jest obecność rumienia wędrującego. Tylko wtedy od razu włączamy antybiotykoterapię. W pozostałych przypadkach, jak zapalenie stawów czy neuroborelioza, musimy mieć laboratoryjne potwierdzenie zakażenia, ale o tym za chwilę. Jesteśmy jeszcze przy klasycznej sytuacji, kiedy to dziabnął was kleszcz i podejrzewacie u siebie rumień. Co się stanie, jeśli nie włączycie leczenia? U chorych nieleczonych antybiotykami wszystkie objawy ogólnoustrojowe ustępują w ciągu 4–12 tyg. U niektórych jednak niezbyt nasilone dolegliwości utrzymują się kilka lat lub rozwijają się przewlekłe objawy stadium późnego (mogą być pierwszym i jedynym objawem boreliozy nawet w kilka lat po zakażeniu, np. zapalenie stawów).
Mówiąc o wczesnym stadium boreliozy, powinniśmy wspomnieć o tak zwanym chłoniaku limfocytarnym skóry, który jest dość rzadkim znaleziskiem i wygląda jak mały guzek okolicy płatka ucha, sutka lub moszny. Warto przyjrzeć się więc tym okolicom po ugryzieniu przez kleszcza, bo nie pomyślelibyście od razu, że jakaś mała grudka na uchu ma związek z boreliozą, prawda? Dobra, teraz ruszamy do kolejnych stadiów boreliozy, czyli tak zwanego wczesnego rozsianego oraz stadium późnego. Żeby Was nie zanudzać ich szczegółowym rozróżnianiem, załóżmy po prostu, że kilka miesięcy lub kilka lat po ugryzieniu przez kleszcza mogą pojawiać się rozmaite objawy, wśród których najbardziej typowe jest zapalenie stawów. Klasycznie zajęty jest jeden duży staw jak kolanowy lub łokciowy, początkowo będzie on bolesny. W późniejszym etapie, w przypadku braku leczenia, staw boli coraz mniej, jednak w przypadku braku leczenia rozwija się zapalenie przewlekłe. Czyli: mniejszy ból wcale nie oznacza wygojenia, a jedynie przygaszenie objawów, bo choroba cały czas jest obecna.
Kolejnym zajętym narządem jest serce - spotykamy się jako lekarze z zapaleniem mięśnia sercowego czy też zaburzeniami przewodnictwa i rytmu. Pacjent może odczuwać to jako ból w klatce piersiowej, kołatania serca lub uczucie arytmii. Następnym układem dotkniętym przez boreliozę na późniejszych etapach jest układ nerwowy - mamy wtedy do czynienia z neuroboreliozą. Tutaj znowu, objawy zgłaszane przez chorą osobę mogą być zróżnicowane - od zwykłych bólów głowy przez niedowłady kończyn aż po porażenie nerwu twarzowego. Omawiając późne symptomy boreliozy, nie możemy pominąć jeszcze postaci skórnej. Ma ona postać przewlekłego zapalenia skóry rąk i/lub nóg, zazwyczaj objawia się kilka lat po zakażeniu. Skóra jest cienka, z fioletowym przebarwieniem, pozbawiona owłosienia, czasem współistnieje z bolesnością okolicznych stawów i zaburzeniami czucia. Zajmijmy się teraz diagnostyką tej odkleszczowej choroby. Tylko jedna sytuacja kliniczna pozwala na postawienie rozpoznania bez konieczności wykonania dodatkowych badań. Wiecie o jaką sytuację chodzi? Jasne, mówimy o wspomnianym wcześniej rumieniu wędrującym. Jeśli zmiana jest charakterystyczna, od razu włączamy leczenie. Aby ustalić rozpoznanie w pozostałych formach boreliozy - czyli: przy zapaleniu stawów, kardioboreliozie, boreliozie skórnej czy neuroboreliozie - należy wykonać badania przeciwciał, a przy tej ostatniej nawet badanie płynu mózgowo-rdzeniowego. Stadium późne rozpoznane, gdy objawy trwają minimum aż 12 miesięcy. Przechodzimy do leczenia. Pamiętacie już, że skoro jest to choroba bakteryjna, to leczymy ją antybiotykami. Tutaj ważna uwaga! Jeśli nie macie żadnych objawów klinicznych, ale zdecydowaliście wydać trochę kasy, by profilaktycznie oznaczyć sobie przeciwciała przeciwboreliozowe i wyszły wam dodatnie - nic to nie zmienia w naszym postępowaniu. Nie dajemy wtedy leków! Zaznaczmy - nie leczymy wyników, tylko pacjenta. Nie ważne, jak wysokie są przeciwciała - gdy mamy osobę bez objawów, to po prostu nie przepisujemy recepty na antybiotyk. Na szczęście w przychodni królują przypadki, w których rozpoznanie można postawić bez zabawy z przeciwciałami - o czym Wam wspominałem przy rumieniu wędrującym. Leczenie trwa między 14 a 28 dni w zależności od typu choroby, polega na przyjmowaniu najczęściej doksycykliny lub najpowszechniejszej wśród antybiotyków amoksycyliny. A co jeśli źle będziecie tolerować ten antybiotyk? Wtedy musicie znowu zgłosić się do lekarza, a ten już pomyśli na jaki inny antybiotyk można Was przestawić. Pamiętajcie o stosowaniu probiotyku w trakcie antybiotykoterapii i przez okres o 6 tygodniu po jej zakończeniu. Czasem występują nawroty objawów wymagające powtórnej terapii. Należy je odróżnić od utrzymywania się stopniowo słabnących dolegliwości jeszcze przez kilka tygodni po zakończeniu leczenia. Jak myślicie, jakie jest rokowanie w tej chorobie? Otóż właściwa antybiotykoterapia we wczesnym stadium choroby zapewnia wyleczenie w ponad 90% przypadków. U pozostałych chorych mogą wystąpić późne objawy ze strony układu nerwowego, stawów i skóry. Jak można zapobiegać boreliozie? Dbajcie o odpowiednią odzież w rejonach szczególnie „kleszczowych” - czyli: długie rękawy, czapka i jasne ubranie, dzięki któremu łatwiej zauważysz owada. Zwracajcie uwagę na całe ciało po przebywaniu w lesie lub po dłuższych eskapadach w terenie. Pachwiny, pachy, okolica za małżowinami usznymi czy fałdy skórne mogą nie być pierwszym miejscem, któremu się przyjrzycie, a zdecydowanie warto. Stosowanie repelentów, czyli środków odstraszających owady na odkryte części ciała, też ma sens. Pamiętajcie tylko, aby ich nie stosować w okolicy oczu i ust ani pod ubranie. Unikajcie preparatów łączących repelent i filtr UV - tu znów sprawdza się stare porzekadło, że jak coś jest do wszystkiego, to jest… no właśnie. Najważniejszą rzeczą zapobiegającą boreliozie jest wczesne wyciągnięcie owada. Kleszcza nie należy jednak wykręcać, wydrapywać, wyciskać, przypalać, smarować tłustymi substancjami, alkoholem lub benzyną, gdyż zwiększa to ilość wymiocin i śliny kleszcza wydalanych do krwi, a także zwiększa ryzyko zakażenia.
Przejdźmy na koniec do obalenia najczęstszych mitów towarzyszących boreliozie. Przed chwilą mówiliśmy o wczesnym wyciąganiu owada. Wśród pacjentów pokutuje jednak mylne przekonanie, iż kleszcz zawsze powinien zostać wyciągnięty w całości. Oczywiście, tak byłoby najlepiej, ale nie zawsze jest to możliwe. Często bywa tak, że wyciągnięcie kawałka kleszcza, ale w skórze pozostanie Wam część głowowa owada. Należy podkreślić, że nie zwiększa ona ryzyka zakażenia boreliozą i wystarcza wtedy sama dezynfekcja. Przysłowiowe „męczenie” skóry i resztek owada w takiej sytuacji jest po prostu błędem w sztuce. Wiele osób mówi, że jeśli wyciągniesz kleszcza w ciągu 12 godzin, to nie ma się czym przejmować. Jasne, wczesne wyciągnięcie intruza zmniejsza ryzyko zakażenia boreliozą, jednak pamiętajcie, że nie niweluje go całkowicie. Zawsze trzeba w takiej sytuacji obserwować skórę w poszukiwaniu rumienia wędrującego, bo zachorowanie jest teoretycznie możliwe nawet przy bardzo krótkotrwałym kontakcie owada z naszą skórą. Kolejny mit dotyczy szczepień ochronnych - nie, przeciwko boreliozie nie ma jeszcze szczepionki. Istnieje jednak szczepienie przeciwko odkleszczowemu zapaleniu opon mózgowo-rdzeniowych, bardzo niebezpiecznej i raczej rzadkiej chorobie przenoszonej również przez kleszcze. Jest ono dostępne na polskim rynku dla osób dorosłych oraz dzieci powyżej 1 roku życia. Ostatnią kwestią, na którą pragnę Was uczulić, są firmy zachęcające do zbadania kleszcza, którego wyciągnęliście sobie ze skóry pod kątem boreliozy. Jest to absolutny mit i nieprawda, że zbadanie kleszcza ma jakikolwiek wpływ na postępowanie z pacjentem według najnowszej medycyny opartej na faktach. Nie dajcie się więc złapać na takie „badanie”, szkoda Waszego czasu, zdrowia i pieniędzy. Tymczasem, pomnijcie moich rad - przemierzajcie lasy bez zbędnych spotkań z tymi dokuczliwymi owadami. Jeśli jednak się już spotkacie, nie panikujcie od razu i działajcie metodycznie.
Comments