W tym odcinku Chorych Problemów na warsztat weźmiemy bodaj najbardziej popularną w ostatnim czasie witaminę, czyli witaminę D. Zastanowimy się, jakie ważne role spełnia w naszym organizmie, przypatrzymy się w jakich produktach spożywczych możecie ją spotkać, opiszemy zalecenia odnośnie jej suplementacji oraz odpowiemy na pytanie, czy da się ją w ogóle przedawkować, skoro jest taka rewelacyjna? Siadajcie wygodnie, nastawcie się na sporą dawkę praktycznej wiedzy i lecimy z tematem.
Posłuchaj w formie podcastu!
Na wstępie przytoczę Wam historię sprzed kilku lat, kiedy byłem jeszcze lekarzem stażystą. Wyobraźcie sobie, że na Sor, gdzie odbywałem staż, trafił pewien pacjent z objawami bardzo poważnego uszkodzenia nerek. Miał obrzęki na twarzy i nogach, był rozdrażniony i agresywny, miał trudności w oddawaniu moczu, a także ogromnie wysokie ciśnienie tętnicze. Wraz z kolegą starałem się przeprowadzić z nim szczegółowy wywiad. Niestety, nasz sympatyczny agresor nie pomagał nam w ustaleniu przyczyny tak znacznego uszkodzenia nerek. "Czy leczy się pan na stałe?" - "Nie." "Czy przyjmuje pan jakieś leki na stałe?" - "Nie." "Czy do tej pory był pan już w szpitalu z jakiegoś powodu?" - "Nie i dajcie już mi święty spokój." Zadaliśmy mu dużo więcej pytań, ale w sumie nic konkretnego się nie dowiedzieliśmy w kontekście jego aktualnego stanu. W pewnym momencie podszedł do nas starszy kolega, który przysłuchiwał się tej rozmowie. "Czy na pewno nie przyjmuje pan żadnych leków?" - zapytał. "Yy, no, na pewno." "A może jakieś suplementy diety?" - "Nie, absolutnie nie." "A witaminy?" - "Yy, no, witaminy to jak każdy." "A co to znaczy, jak każdy?" - "No, jak każdy, proszę pana, na przykład witaminę D przyjmuję." "Rozumiem… A ile pan tej witaminy D przyjmuje?" - "Mówiłem już, że jak każdy!" "Czyli, no, 20 000 jednostek dziennie…"
Jak się pewnie domyślacie, pacjent pomylił się o jedno zero, ponieważ standardowa dawka suplementacyjna witaminy D3 dla dorosłej osoby wynosi 2000 jednostek dziennie. Jeśli przyjmujecie 10-krotność tej dawki i to przez kilka miesięcy, jak nasz pacjent z historii, którą wam opowiedziałem, to możecie niestety założyć, że wydarzy się coś niepokojącego.
Wiecie, przedawkować da się jednak dosłownie każdą substancję. Ojciec nowożytnej medycyny, czyli Paracelsus, powiedział niegdyś: „wszystko jest trucizną i nic nie jest trucizną, bo tylko dawka czyni truciznę”. Na przykład dawka śmiertelna kofeiny, czyli 14 gramów, jest zawarta w około 70 filiżankach kawy. Możecie pić sobie, powiedzmy, jedną kawę na dzień i będzie miała ona dla Was bardzo korzystny efekt. Jeśli jednak będziecie delikatnie ujmując bardzo zdeterminowani, to możecie zrobić sobie krzywdę również pijąc ulubione cappuccino. A dokładnie 70 filiżanek cappuccino.
Wracając do witaminy D, to wiecie już, co może wydarzyć się, jeśli ją przedawkujecie. Ale przedstawmy ją teraz w pozytywnym świetle, ponieważ zdecydowanie na to zasługuje. Bohaterka dzisiejszego odcinka należy do grupy rozpuszczalnych w tłuszczach witamin o bardzo szerokim oddziaływaniu biologicznym. Podstawowym i najlepiej opisanym mechanizmem działania witaminy D, nazywanym również jej klasyczną funkcją, jest regulacja gospodarki wapniowo-fosforanowej w organizmie. Z polskiego na nasze - witamina D nasila wchłanianie wapnia i fosforu w jelitach oraz reguluje ich stężenie we krwi. Umożliwia tym samym prawidłową mineralizację kości, zapobiegając krzywicy (u dzieci) oraz osteoporozie (u dorosłych).
Receptory charakterystyczne dla witaminy D, dzięki którym może ona wpływać na funkcjonowanie organizmu, znajdują się nie tylko w kościach. Ich obecność wykryto w większości komórek organizmu, m. in. w wątrobie, nerkach, układzie nerwowym, mięśniach, a także w komórkach układu odpornościowego. Zaobserwowano, że jej niedobór może zwiększać ryzyko wystąpienia zaburzeń stężenia poziomu cukru we krwi oraz cukrzycy, a także zaburzeń sercowo-naczyniowych, chorób autoimmunologicznych oraz podatność na infekcje dróg oddechowych. Stwierdzono również związek między stężeniem witaminy D we krwi a nasileniem objawów chorób przewlekłych (w tym sercowo-naczyniowych – miażdżycy, choroby niedokrwiennej serca, a także cukrzycy typu 2), osłabieniem odporności organizmu i nawracającymi infekcjami (m. in. dróg oddechowych) oraz występowaniem chorób neurodegeneracyjnych (np. demencji) czy psychicznych (np. depresji).
Pod nazwą witamina D kryją się dwie równoważne biologicznie formy: witamina D2, zwana również ergokalcyferolem, pochodząca z roślinnych źródeł pokarmowych i podawana w postaci doustnych suplementów, oraz witamina D3, znana również jako cholekalcyferol, która powstaje na skutek ekspozycji skóry na działanie promieniowania ultrafioletowego B (UVB) pochodzącego ze światła słonecznego. Dostarczana jest ona w takich pokarmach, jak tłuste ryby, produkty wzbogacane witaminą D (czyli mleko, soki, margaryny, jogurty, produkty zbożowe, soja) oraz w doustnych suplementach. Zawartość witaminy D w większości produktów żywnościowych mieści się między 50 a 200 j.m. w porcji, z wyjątkiem jej bogatego źródła, jakim są tłuste ryby, przy czym istotnie różni się w poszczególnych regionach świata, w zależności od stosowanego wzbogacania pokarmów, które wyraźnie poprawia jej dostępność w diecie.
Nie będę Was zamęczał biochemią lekarską, ale musicie wiedzieć, że zarówno witamina D2, jak i D3 są nieaktywne biologicznie. Innymi słowy muszą one ulec przemianie w inną substancję, żeby wywoływać jakąś reakcję. Po wchłonięciu z przewodu pokarmowego D2 oraz D3 są więc przekształcane w wątrobie do 25-hydroksywitaminy D, zwanej również kalcydiolem. Kalcydiol z kolei potem zmienia się w kalcytriol, i to ten ostatni związek jest najważniejszy, bo aktywuje konkretne receptory. Podczas wykonywania badań laboratoryjnych wystarczy tańsze oznaczenie kalcydiolu (metabolitu 25-OH). Kalcytriol badany jest tylko w szczególnych przypadkach, o których decyduje lekarz, jeżeli wymaga tego stan pacjenta.
Uf, tyle z trudnych nazw. Teraz zastanówmy się, czy komuś z nas tej witaminy brakuje. Dostępne dane wskazują, że niedobór D jest problemem występującym niezależnie od szerokości geograficznej miejsca zamieszkania, wieku, płci i rasy. A słuchajcie tego - w Polsce niedobór witaminy D o różnym nasileniu stwierdzono w rozmaitych badaniach nawet u 90% osób dorosłych, dzieci i młodzieży.
Okazuje się, że nawet ludzie zamieszkujący słoneczne strefy klimatyczne często mają niedobór witaminy D, co najprawdopodobniej jest spowodowane noszeniem ubioru osłaniającego ciało, wynikającym z uwarunkowań kulturowych lub preferencji. U starszych osób nawet przy regularnej ekspozycji na światło słoneczne wytwarza się o 75% mniej witaminy D3 w skórze niż u młodych. Tak więc przypilnujcie proszę swoich seniorów w rodzinie w kwestiach jej suplementacji.
Skoro tak często występują niedobory, to czy musicie koniecznie płacić kilkadziesiąt złotych, żeby zbadać sobie poziom D3? Zawsze warto wiedzieć, na czym stoicie, jednak empiryczna suplementacja może być uzasadniona u wielu Was bez żadnych schorzeń przewlekłych i w ogólnym dobrym stanie zdrowia. Niestety, osoby, które mają choroby nerek, wątroby, są po operacjach przewodu pokarmowego, są niedożywione lub praktycznie w ogóle nie wychodzą na światło słoneczne, są w grupie ryzyka niedoboru D3, i w razie jego wykrycia może być konieczna większa dawka suplementacyjna niż klasyczne 2000 jednostek dziennie dla dorosłej osoby.
No i płynnie przechodzimy do tematu, ile trzeba przyjmować tej witaminy? Uzależnione jest to przede wszystkim od wieku. Maluchy do 6 miesiąca życia powinny dostawać 400 jednostek dziennie, niemowlęta do jednego roku 600, dzieci powyżej 1 roku 1000, młodzież od 1000 do 2000, a u zdrowych nastolatków przebywających na słońcu z odkrytymi przedramionami i podudziami przez co najmniej 15 minut w godzinach od 10.00 do 15.00 bez kremów z filtrem w okresie od maja do września suplementacja nie jest konieczna, choć wciąż zalecana i bezpieczna.
Dorośli standardowo powinni przyjmować 2000 jednostek dziennie, i dotyczy to również pań w ciąży, nie muszą one przyjmować specjalnie więcej jednostek. Teraz odpowiedzmy: wybrać D2 czy D3? Generalnie nie ma większej różnicy, natomiast u zapominalskich, którzy od czasu do czasu sobie zapomną przyjąć witaminę D, lepszą opcją będzie tabletka pod tytułem D3, ponieważ badania wykazały długofalowo lepszy efekt w osiąganiu optymalnych stężeń ich metabolitów
, czyli tych, które faktycznie działają w naszym organizmie. Preparaty zawierające witaminę D2 należy preferować tylko u osób stosujących dietę wegetariańską lub wegańską.
Suplementując witaminę D, turbo ważna jest odpowiednia podaż wapnia, bo jak pamiętacie, głównym zadaniem tej witaminy D jest udział we wchłanianiu wapnia z przewodu pokarmowego. Tak więc żółty ser, mleko, maślanka, sardynki, migdały, szpinak czy twarożek będą waszymi sprzymierzeńcami w tej kwestii.
Aha, i jeszcze jedno. Podawanie witaminy D w produktach skojarzonych zawierających wapń lub witaminę K2 łącznie nie jest zalecane. Efektywność jednoczesnej (z witaminą D) podaży witaminy K2 jako czynnika zapobiegającego kalcyfikacji naczyń i tkanek miękkich oraz wspierającego mineralizację tkanki kostnej nie została udokumentowana. Witaminy D nie należy też podawać z wysokobłonnikowymi płatkami zbożowymi (płatkami owsianymi i otrębowymi). Pamiętacie już, że jest ona rozpuszczalna w tłuszczach, tak więc bardziej obfity w tłuszcze posiłek może poprawić jej wchłanianie - dotyczy to również witamin A, E i K.
No dobra, dobrnęliśmy już do końca. Dziękuję, że wysłuchaliście cały odcinek. Mam nadzieję, że chociaż u części z was Waszych domach zagości na stałe buteleczka z witaminą D. I że nie będzie tylko stać i się kurzyć.
Źródło: Freepik
Comments